ďťż

Struktura zazdrości

Pary_anime

Poniżej opracowana przeze mnie struktura zazdrości - tak to wygląda według mnie, chętnie poznam Twoje spojrzenie.

Zazdrość w związku nie dotyczy tylko kwestii złamania układu, ale również lęku przed utratą drugiej osoby. Czy dziewczyna byłaby zazdrosna o swego faceta, gdyby była na 108% pewna, że w żadnym wypadku i pod żadnym pozorem nie odejdzie on od niej do innej? Myślę, że nie.

Moim zdaniem w zazdrości łączą się przekonania na dwóch poziomach:
1/ przekonania o sobie ("jestem przeciętna, może jestem za słaba, więc Mieczysław może chcieć poszukać lepszej")
2/ przekonania o partnerze ("Mieczysław lubi sobie czasem po pijaku zagadać do kogoś obcego - co więc, jeśli na którejś imprezie z samego gadania przejdzie do czynów?"...)

Jeżeli jeden z poziomów nawala, to pojawia się zazdrość. Jeżeli na obydwu są odpowiednie przekonania pt. "Ja jestem fantastyczny" i "Druga osoba jest wierna i lojalna" - to zazdrość się nie pojawi.

Czyż nie z tego powodu niektórzy faceci uporczywie poszukują dziewic, bo nawala im pierwszy poziom i świadomie lub podświadomie zadają sobie pytanie: "a co, jeśli ona stwierdzi, że jestem gorszy od poprzedniego?".


Dodałbym jeszcze jedno przekonanie pt. "Ja Cie kocham bardziej niż Ty mnie."
Baaaarrdzo destrukcyjne, wywalić jak najszybciej.
Jeszcze gorzej jak ktoś przesadza z oczekiwaniami względem drugiej osoby.
Nie oczekuj to się nie przejedziesz - PROSTE.
Nie oczekuj to będziesz często mile zaskoczony - MIŁE!
moim zdaniem odrobina zazdrości w związku dodaje mu pikanterii. Jeżeli facet widzi, że inni goście kręcą się przy jego dziewczynie i oczywiście ma przekonanie, że jest dla niej idealnym partnerem, to "rośnie", ale też wie, że musi się o nią starać, bo najgorsze w związku - moim zdaniem - jest uznanie, że już ją raz zdobyłem więc już jest moja i nie trzeba więcej z tym nic robić.
urodzilem sie bez
i
nie znalem tego stanu dlugo..

kiedys z super osobą tworząc związek będąc w krakowie po milych rozmowach z dwoma dodatkowymi poznanymi kwadrans wczesniej kolezankami wyszlismy z knajpki i podszedl do nas koles

sprzedawca roz
nawijajac mocno o tym zebym kupil roze, ja mialem to gdzies, siano przeliczalem bardziej na czynsz wowczas a relacje mialem diamentowe
wiec wszedlem na inne tory z nim i bylo tez ok,

rozmowa sie toczyla i w pewnym momencie (bylo to stosunkowo pozno a wczesnie na stosunki) powiedzial ze konczy pracę, wiec da pieknym paniom po rozy czy kilku sztukach,

dostala i ona. zadowolona.
mialem kompletna zlewe fajny fun i bylo ok bo zrobil to milo i super, klękając, dając buzi czy inne tam figle zakręcając bo stan świetny kobiecie potrafił wyczarować w mig.

w pewnym momencie jedna z poznanych kolezanek powiedziala do drugiej a ja to wylapalem boczną perspektywą
"hej on wcale nie jest zazdrosny" kierując wzrok na mnie
tamta przytaknela i juz dwa spojrzenia czulem
moją bejbe skalibrowalem porozumiewawczo rzuciły spojrzeniami na siebie
ze cos jest nie tak.. a moze tak, czyli fajnie ze nie, choc inaczej

i wtedy sebus zaczal sie zastanawiac co to jest zazdrosc, po co na co.
dlaczego takie reakcje występują

wtloczyly mi nieswiadomie chec poznania tego...

poznawalem wiec, bo czemu nie,
obserwowalem chore akcje, chcialem tez sprawdzic jak to dziala ustalajac sobie
granice bezpieczna.

jednym slowem nie jest to dla mnie, jak tylko włącza mi sie to co otrzymalem po milym wieczorze, sam przyjmujac to na klate - mam juz strategie,
jak nie dopuscic do kumulacji tego stanu
proste.
koncentruje sie na czymkolwiek,
co mnie pochlonie chocby troche,
aby nei generowac tego stanu w sobie,
moze to byc nawet dzbanek stojacy,
wkrecam na maxa sobie model w jaki sposob byl wykonany,
z jaka precyzja,
co zrobic zeby wykonywac podobnie swoja prace itdp

jesli cos gra lece w muze, jesli sa ludzie wrzucam temat inny dla mnie pasjonujacy
zamykam tamten swiat halucynacji lub wlaczam sie do rozmowy powodujac jakies tam inne stany ale juz lepsze dla mnie majac na uwadze swoj wlasny rozwoj a nie rozwoj halucynacji

nie istnieje dla mnie nadal zazdrosc, choc mam juz jakies kotwice wychwytujace wieksze wibracje m/dzy partnerka a inna osoba.

Duzo lepiej sie zyje bez tego, bez tworzenia sobie glupich obrazkow myslowych i innych pierdół.
bo nie o to chodzi.

Mysle, ze zazdrosc to brak jajek jak wspomnial MW wczesniej,
jesli jestes w stanie zadowolic osobe i co wazniejsze miec checi na to-czujac calym soba,
to jestes czysty jak po narodzinach,
slowo zazdrosc zamieniasz w relacje - z osobami jakie teoretycznie "powinny" ja wywolywac,
duzo tez w zwiazku trzeba poswiecic uwagi na wspólnicze zaufanie, ktore hmm jest nieodzowne, aby puscic plany dalej w realizacji niz do pierwszego bzykniecia, czy aktu slubu-

heh, zauwazylem, ze duzo par po malzenstwie przezywa tzw. kryzys.... ktory jest ponoc "normalny"

moja teoria jest taka, ze nikt im nie powiedzial ze w zyciu nie chodzi o malzenstwo jako droge do szczescia w parze, ale powinni sobie CEL obrac jako fajne staruszkowe zycie w calkowitej symbiozie, wtedy z automatu nie ma konca zabawy na ceremonii lub 3 miesiacach po, ale lecisz dalej i starasz sie wykonac swoj plan.

..razem z współkreatorem zwanym parnterem.

jesli jest spójne dla Ciebie mężczyzno i dla Ciebie kobieto
to co nazywa się rozwój, pasja i chęci wykonywania tego
to choćby partner padł na zawał, lub poleciał z inną - Ty nadal funkcjonujesz
i po prostu mówisz sobie - hej, co jak co, kawal dobrej roboty zrobilismy razem,
niekoniecznie musimy dalej isc, wiec ide sam/a i tez mi jest dobrze
nabierajac doswiadczenia, nowe twarze wokolo lacza i wypelniaja "pustke" emocjonalna
i bez zamykania czy palenia mostow mozna wtedy rozejsc sie totalnie lekko
nigdy nie zamykajac go na ew. rozwoj po nowych doswiadczeniach gdyby los skierowal drogi znowu w to samo miejsce tych samych osob.

zazdrosc.. dobry stan powera, jesli potrafisz to przeksztalcic w sobie na chcicę do działania i projekcji uzywajac tej chemii jaka się kręci gdy ten stan wchodzi
jesli wiec urodzilem sie bez i nie byl mi ten stan potrzebny,
to moge wrocic tam, a jesli nawet go mam, to skorzystam wybiorę lepsze.


Wiele związków, jak widzę z otoczenia, jest ponieważ bycie singlem uważa się za przejaw nieudacznictwa i kleski. Szczegolnie na peryferiach jakie zamieszkuję. Także wszystkie panny robia co moga by przyciagnać uwagę, te mniej urodziwe zazdroszcza tym bardziej(mamy pierwszy objaw) kolesie innym też zazdroszcza siły, sprytu, gadki, zasobow, bryki itp. Cała ta maskarada jest zwyczajnie po to by sobie znaleźć jak najlepszy model do pary. Kiedy igrzyska opadaja reszta, której nie udało się zdobyć podium bierz co jest i wtedy sa klocki. Kiedy jedno jest mniej pewne siebie(uważa że mu sie poszczęściło z partnerem czyli dostał za duzo niz reprezentował - taka wbijana sobie i społecznie myśl) zaczynaja sie sceny zazdrości i rózne niewesołe myki.

Przykład: mój były przyjaciel, który poświecił wszystko dla pewnej damy, załatwił jej również studia w Krakowie i zdawanie(bo jest dobry z matmy a ona niestety), ma problem, bo nie może porozmawiać z inna dziewczyna kiedy jego Dama widzi inaczej jest scena złości i fochy(zazdrość?) Kiedy ta sama Dama, pusciła go w rogi na studiach juz dwukrotnie(tyle przypadków ujawnił on sam mi) z czego w drugim amant sam do niego napisał i się żalił, że kocha jego wybrankę :D Po czym się skończyło, teoretycznie(Dama zrobiła kolejny rachunek zysków i strat). On pozwala jej na wszystko, imprezy z piciem itp. nieba by przychylił(pachnie desperacją) a ona zwyczajnie korzysta i jeszcze mu robi wymówki. Moge tylko tyle powiedzieć że znałem go 3 lata i był uczciwy, zajmował sie studiami i dorabianiem, zeby jej pomóc finansowo.

Miałem dwie koleżanki, siostry, zapraszały do siebie, jedna miala kogos dłuzej inna była po pierwszym falstarcie. Ta wolna najwyraźniej robila sobie nadzieje, mimo że nie interesowały mnie relacje głebsze niz koleżenskie. Było fajnie póki raz jej siostra nie usiadła obok mnie i wtedy jej sie zazdrośc właczyła - była zła. Jakiś miesiąc później, znalazł ja chłopak i zaczela z nim chodzić. Nawet raz mnie zaprosila i chwalila co to nie dostała od niego (vide próba wywołania u mnie zazdrości, nieudana). Następnym razem spotkana na ulicy powiedziała "zaprosiłabym Cie ale wiesz.." - wiem, ma chłopaka i pewnie byłby zazdrosny albo ja miałem sie głupio poczuć. Cóz, fajna kumpela i nie brzydka, a wczesniej jak były ogniska to też dawała znać, że jest zazdrosna o inne wobec mnie.

Sam z głupiej, tak uważam zazdrości, straciłem przede wszystkim nie tylko droga mi osobę ale radość z życia, wolność osobistą - jak się meczysz wkręcanymi myślami, pracę i trzeźwy poglad na sytuację. Nie polecam nikomu chyba tylko jeśli chce dobitnie się przekonać co to uczucie robi z człowiekiem. Czasem z zazdrości robi sie wiele głupot i zatraca samego siebie, co jest przyczyną niepotrzebnych skutków.

Czy można z tym się uporać? Pewnie tak, zaufanie i szczerość obojga pomaga. No i nie szukanie kogos przy kim będziemy czuli się "gorsi" bo to samo w sobie jest meczące. Przede wszystkim skończyć z porównywaniem się, jak napisał ktoś mądry, nic to nie wnosi, a zawsze znajdą się, wedle naszego spojrzenia, gorsi od nas(podbija to ego i pychę) lub lepsi (zazdrość, zawiść = trucizna).
Zastanawiam się, czy jestem zazdrosna, czy tylko mam kompleksy. Jestem z facetem od prawie roku i sama nie wiem co mam myslec o naszym zwiazku. Od samego poczatku mielismy wzajemnie problemy z zaufaniem. Na dzien dzisiejszy jest troche lepiej, ale facet intensywnie angazuje sie w prace, gry komputerowe, na mnie zwraca uwage wtedy, kiedy jest zazdrosny. Nigdy nie bylam z kims takim. On twierdzi, ze jest przepracowany, unika zblizen i to mnie naprawde wkurza. Nie wiem, do jakiej granicy mozna ufac drugiemu czlowiekowi. Mam uwierzyc w jego zapewnienia o tym, ze mnie kocha? Czy moze moje wnioski mam opierac na jego zachowaniu, ktore swiadczy raczej o egoizmie i tym, ze dobrze mu samemu ze soba. Czy facet, ktory kocha moze sie tak zachowywac?
Może nie chodzi tu ani o zazdrość, ani o kompleksy.

Związek to czasem również sztuka kompromisu. Pytanie, czy on potrafi to zrozumieć?
Większość facetów nie zdaje sobie sprawy z faktu, że kobiety chcą spędzać z nimi czas.
Warto mu to uświadomić.

I warto też, byś zastanowiła się nad czymś jeszcze:
Czy jeśli okaże się, że facet, który kocha może się tak zachowywać, to czy to na pewno rozwiąże Twój problem? Załóżmy, że naprawdę Cię kocha (i prawdopodobnie tak jest) - czy ta świadomość spowoduje, że już Ci będzie dobrze z tym, że on unika zbliżeń i ciągle ma wymówkę, że jest zmęczony i przepracowany?
Bardzo dziękuję za odpowiedź:) Obawiam się, że sama świadomość tego, ze ktoś mnie kocha, moze mi zupelnie wystrczyc do szczęscia. Jestem osoba, ktora podswiadomie unika bliskosci, i jednoczesnie bardzo jej pragnie. Taka zabawa w przyciaganie i odpychanie.
Co do zazdrosci uwazam, ze jej naukowe uzasadnienie - dla mezczyzn, po to aby ich geny mogly przetrwac, dla kobiet po to, aby ojcowie ich dzieci opiekowali sie nimi jest dla mnie calkiem sensowne, dlatego uwazam, ze nie da sie jej wykluczyc z zycia, tylko sobie z nia radzic raczej.
To czego tu się obawiać? Że wystarczy Ci do szczęścia mniej niż komuś innemu? To działa na Twoją korzyść, bo oznacza, że łatwiej uszczęśliwić Ciebie niż kogoś innego.
Na podejście do zazdrości w małżeństwie najlepsze dotychczas wg mnie zdanie powiedział na pewnej imprezie jeden z najlepszych wodzirejów w naszym kraju:

"Nie ważne gdzie mąż apetytu nabierze, ważne żeby go w domu zaspakajał!"

Ja swojemy facetowi mówię prosto z mostu o co mi chodzi i czego mi brakuje, nie bawię się w żadne "zgadnij co myślę" a mimo tego popełnia wciąż te same błędy, jestem baaardzo cierpliwa i wyrozumiała, ale mam swoje granice... Faceci jest na Was sposób, żeby do Was dotrzeć???
Z zazdrością jest moim zdaniem jak z cukierkiem - zjedzony raz za jakiś czas jest fajny i dobry i daje nam trochę mobilizacji trochę szczęścia czasem małego kopa energetycznego a w nadmiarze da nam cukrzycę i staniemy się otyli.

Zatem trzeba by rozważyć co dla nas jest korzystne i co nam daje zazdrość - moim zdaniem to uczucie jest zbytecznie i teoria skąd się bierze zazdrość w moim ujęciu jest prosta:
1. albo babka jest za mało atrakcyjna dla swojego faceta lub odwrotnie
2. albo gość ma kompleks i twierdzi że na ową laskę nie zasługuje (typ pantofelek - uczą w podstawówce co to jest) ewentualnie odwrotnie
3. czasem jest koncept że gość lub babka pokazują zazdrość bo tak jest modnie i tak pokazuje głupi telewizor w postaci Klanu czy innego tasiemca więc kobitki czy goście to przejmują za standard i jadą z koksem

aby się tego pozbyć prosta metoda za co kocham moją drugą połówkę ? i jak bardzo ją kocham ? pokaż to że kogoś kochasz - jeśli kochasz szczerze na zazdrość nie ma miejsca
Zazdrość bierze się z tego, że ludzie traktują związek jak niewolnictwo. Czy to jest miłość? Nie. To umysłowy kontrakt.

Większość osób, które są zazdrosne o swoich partnerów, ciągle ich szpieguje, manipuluje nimi, traci nerwy i czas na szukanie dowodów zdrady. Żyją w ciągłym stresie i niepokoju zastanawiając się, czy ich partner ich nie zostawi. A wystarczy zadać sobie jedno, zajebiście mądre pytanie: skoro i tak nie zniknie możliwość, że partner mnie zdradzi, to po co się ciągle katować?! JEDYNĄ osobą, na którą masz całkowity wpływ jesteś Ty sam.

Miłość jest ściśle powiązana z wolnością. Jednak ludzie ją sobie odbierają, tworzą w głowach warunki, zakuwają się wzajemnie w kajdany, spisują kontrakty i obiecują sobie wieczną miłość - co jest zresztą zwykłą obietnicą bez pokrycia. Skąd wiesz, czy dalej będziesz ją kochał za 10 lat, za rok, czy nawet jutro? Nie wiesz, nie możesz tego wiedzieć. Ludzie dają sobie pseudo poczucie bezpieczeństwa, tworząc warunki i zasady związku. Powodzenia jeśli zostaną załamane, a sorry, ale życie, a szczególnie ludzie nie są przewidywalni.

Często jest tak, że w głowach zakochanych powstaje linia czasu, na której umieszczają siebie z osobą, którą kochają i widzą swoją przyszłość. Gorzej jeśli jeden z partnerów zrobi mały psikus i powie Ci, że już nie kocha. Co wtedy? Większość ludzi się oburzy (Ci, którzy traktowali swoją ukochaną jak swoją własność), inni popadną w depresję (Ci, którzy zrobili wielkie plany i całe swoje życie podporządkowali jednej osobie), a nieliczni przyjmą bez większych problemów (Ci, którzy kochają bezwarunkowo).

Jeśli Twoja partnerka Cię zdradzi to zaczynasz się porównywać z gościem, z którym Cię zdradziła. Twój umysł zacznie szukać powodów, dlaczego tak się stało. Ma więcej kasy? Jest lepszy w łóżku? Przystojniejszy? I co ciekawe - nie sam fakt zdrady, ale samo porównywanie boli najbardziej. Pomyśl, jeśli zdradziłaby Cię z 90 letnim staruszkiem, bez zębów, który robi pod siebie - to, czy zastanawiałbyś się co z Tobą nie tak, czy pomyślał, że to ona jest nienormalna?
Bardzo mądre jest to co napisałeś Mariuszu A zważywszy na Twój wiek
Ja jeszcze tylko dodam, że oprócz porównywania siebie do osoby z którą zdradziła nas "druga połowa" jest jeszcze kilka mądrzejszych opcji wyboru...

Bo skoro nasz związek był udany, ufaliśmy sobie, nie było w nim zazdrości to czemu on/ona zrobili "skok w bok"? Jeśli potrafisz spojrzeć na siebie i na swoje zachowanie z boku to czasami dojrzysz swój błąd, który mógł doprowadzić do zdrady. Partnerowi brakowało np. ciepła, swobody, twojego zaufania i znalazł to u osoby trzeciej.
Zdradza ten, któremu związek nie daje pełnej satysfakcji.

Spójż na Was obiektywnie i zastanów się czy Twojemu partnerowi niczego nie brakuje, czy dajesz mu z siebie wszystko, i odwrotnie czy Ty dostajesz tego czego potrzebujesz. Jeśli nie to warto porozmawiać o tym teraz, niż lizać potem rany.
Przyczyną zazdrości jest najczęściej niska samoocena(poczucie bycia gorszym), kompleksy, chęć kontrolowania partnera, uzależnienie od partnera, chęć posiadania go na własność jak przedmiotu i brak zaufania. Wg mnie jest to emocja bardzo negatywna i wiele związków się przez nią rozpadło. Wbrew temu, co myśli ogół społeczeństwa, że Nie ma miłości bez zazdrości - uważam ten pogląd za bzdurę. Jest wręcz przeciwnie, im więcej miłości, tym mniej zazdrości. Zazdrość nawet w najmniejszym stopniu nie jest potrzebna do szczęśliwego związku.

Ćwiczenia dla zazdrośników:

Wyobraź sobie teraz swojego partnera/swoją partnerkę w towarzystwie innych atrakcyjnych osób płci przeciwnej, jak miło spędza z nimi czas, jak świetnie się bawią, jak darzą siebie sympatią. Poczuj radość z tego, że Twoja ukochana osóbka tak świetnie potrafi się cieszyć życiem nawet wtedy, gdy Cię przy niej nie ma. To w pełni bezpieczne dla Waszego związku. To korzystne dla Waszego związku kiedy Twoja dziewczyna spędza czas z atrakcyjnymi mężczyznami(dowalmy bardziej - z seksownymi). To w porządku, kiedy Twój ukochany spędza czas z atrakcyjnymi kobietami(może nawet z seksownymi;) Dzięki temu Wasz związek jest jeszcze pełniejszy.

Uczucia w powyższym ćwiczeniu powiedzą Ci na czym stoisz. Jeśli czytając to jesteś spokojny albo idąc dalej jeśli odczuwasz radość, to wygląda na to, że zazdrość Ci nie grozi.

No i jeszcze afirmacja:
Uwalniam się od zazdrości na rzecz zaufania i miłości.
Czytając Wasze wypowiedzi przypomniał mi się cytat, który widziałem kiedyś na telebimie w metrze (swoją drogą super idea, aby zamiast jakichś reklam wrzucać tam takie rzeczy jak cytaty, przypisy kulinarne etc.)

Odnosi się on zarówno do związków jak i do innych kontekstów zazdrości i w dużej mierze podsumowuje to co tu powiedzieliście:

Zazdrościć to uznać swoją niższość
Czuję się zobligowany coś tu napisać, bo ostatnio miałem ciekawe doświadczenia z zazdrością.

Na grudniowym praktyku, w czasie przerw i niektórych ćwiczeń, modelowałem swoją "umiejętność bycia zazdrosnym". Szukałem w tym mechaniźmie jakichś luk, dzięki którym efektywnie bym go zepsuł.

Odkryłem, że w strategii mentalnej powstaje obraz z dźwiękami który powoduje uczucie zazdrości. I nawet gdybym obserwował akcje wzbudzające zazdrość na żywo, to i tak ten obraz musi się pojawiać żebym odczuwał zazdrość.

Przebadałem i wypisałem wszystkie submodalności tej reprezentacji.

Wziąłem podobny kontekst, chociaż z inną osobą, w którym odczuwam wdzięczność, dumę i chęć dzielenia się (to jest dopiero podejście do związków i zazdrości ).

Porównałem submodalności. Była tylko JEDNA róznica. Wyobrażasz sobie? Te same dźwięki, wielkość obrazu, jasność, kolory, wszystko to samo! Tylko że ten drugi obraz z dobrym uczuciem był jakieś 10 cm bardziej na lewo. Obraz zazdrości był centralnie przede mną.

No, co tu dużo mówić, przesunąłem obraz i uczucie zazdości zniknęło. Potem się jeszcze pojawiało, to przymocowałem te obazy po lewej na gumce żeby się nie ruszały I tyle jeśli chodzi o moją zazdrość.

Gorąco zachęcam Cię do eksperymentów i odkrywania swojej własnej strategii na zazdrość. Być może będzie podobna i prosta zmiana otworzy dla Ciebie cudowne możliwości związków bez zazdrości, a pełnych dumy, wdzięczności i chęci dzielenia się tym co najpiękniejsze.

Rafał
A mnie się wydaję że to jest silne i trochę pierwotne...

Bo to się skądś musiało wziąć - cała ta zazdrość - przecież nikt jej z księżyca nie wziął ?

Trochę zazdrości mamy z TV Romeo zazdrosny o Julię bierze miecz McGyver'a i przebija sobie łopatkę od kurczaka :P (no żeby brutalne w nowy rok nie było) i tak to działa - oglądasz patrzysz jak w M jak Odkurzacz pokazują że Ci źle że musisz się bać że to jedna wielka chodząca kupa i że zazdrość jest okej bo Olivier z przygód Koziołka Rosołka miał tak więc Ty też musisz mieć...

Ostatnio sprawdzałem czy posiadam to uczucie i jakoś się nie doszukałem, aczkolwiek czasem mi się odpala negatywny stan - coś na zasadzie zazdrości, wtedy gdy mam kogoś pod opieką jak raz w pubie jak sobie przypomnę - miałem przyjaciółkę pod opieką bo jej facet nie mógł iść w każdym razie miałem jej pilnować (sama prosiła) - więc bawiłem się na całego i jak podchodził do niej facet to mi się odpalało coś na deseń zazdrości - i tak teraz zacząłem się zastanawiać skąd to się bierze...

i wydaje mi się że to po prostu z braku zaufania, jak go nie masz to masz lęk i obawę że a nóż wywinie Ci numer - a jak masz zaufanie to nie ma tego uczucia jest pewność i zazdrość się nie pojawia bo nie ma powodów.

Taka moja interpretacja


i wydaje mi się że to po prostu z braku zaufania, jak go nie masz to masz lęk i obawę że a nóż wywinie Ci numer - a jak masz zaufanie to nie ma tego uczucia jest pewność i zazdrość się nie pojawia bo nie ma powodów.

Taka moja interpretacja


Mmm, z braku zaufania? To taka bardziej zazdrosna chęć ochrony...

Mi raczej chodzi o taką, że jak gdzieś się bawią a Ciebie tam nie ma, to tracisz. Wiem że bullshit, ale gdzieś mi w podświadomości został do niedawna. Wciskają go faktycznie w telenowelach. Ale także jak zapytasz mamy, to Ci powie że zazdrość jest normalna i naturalna, więc społeczeństwo ogólnie jest na zazdrość uwarunkowane
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl
  • img
    \