Pary_anime
Po co sięgamy po rozwój, NLP, hipnozę, hune, duchowość? Jaki mamy w tym cel? Bo jakiś mieć musimy, to nie przypadek, że coraz więcej ludzi szuka lepszych alternatyw dla swojego życia. Jedni chcą pozbyć się stresu, drudzy zmienić przekonania, a jeszcze inni uwieść każdą kobietę. Tylko, czy naprawdę o TO właśnie chodzi? Bo może o coś zupełnie innego..
Co łączy mnie, Ciebie i każdego innego człowieka? Na pierwszy rzut oka - nic. Każdy z nas jest niepowtarzalny, mamy różne cele, doświadczenia i marzenia. Wszyscy posiadamy swoją unikatową mapę świata, z którą podążamy przez rzeczywistość, mijając po drodze liczne wzniesienia i zakręty, zawsze jednak wychodząc na prostą.
Tak naprawdę, wszystko czego potrzebujemy do szczęścia już mamy - ISTNIEJEMY. Dar, którego w słowach wyrazić się nie da, parę sklejonych ze sobą literek nie może być nawet jego reprezentacją.
Co w takim razie nie pozwala nam w pełni korzystać z dobrodziejstwa istnienia? To coś blokuje szczęście i zamyka ludzi w ciasnych pudełkach, do których ledwo dochodzi powietrze. Aby otworzyć się na życie, potrzebujemy jednej rzeczy. Rzeczy, która została zakamuflowana i głęboko schowana tam, gdzie nikt jej nie szuka.. w naszych sercach. Należy do nas i nadszedł czas, gdy po nią przychodzimy. Dość czekania i odwlekania w nieskończoność. Odbierzmy w końcu JEDYNĄ rzecz, która tak naprawdę jest NASZA - odbierzmy naszą WOLNOŚĆ.
Zapytasz kto nas więzi? Nasz umysł.
Przez tyle lat żyliśmy jak niewolnicy, oddanie mu służyliśmy, a on żył naszym życiem. Byliśmy jak marionetki, ciągane za sznurki i nie mogące się uwolnić. Wystarczyło by ktoś nas skrytykował, a już słychać było szarpnięcie sznurka i jak z kanału ściekowego wlewał się w nas ogromny strumień negatywnych emocji. Nie mogliśmy robić tego na co mieliśmy ochotę, coś pozastawiało bariery i ograniczyło naszą wolność. Bariery, które były tylko halucynacją, jednak cholernie rzeczywistą. Musieliśmy być kochani, mieć czyjąś uwagę i aprobatę, w przeciwnym razie ‘bach’ i kolejne pociągnięcie za sznurek, tym razem w górę poszła ręka. Z Ferrari, domu, zielonych papierków zrobiliśmy sobie przepustkę do szczęścia. Byliśmy jak narkomani, którzy całe życie dążą do czegoś, co i tak daje im tylko chwilowe poczucie spełnienia. Daliśmy sobie wymagania i ustaliliśmy reguły, kiedy możemy czuć się szczęśliwi, a kiedy nie – to nawet brzmi kurwesko idiotycznie!
Uzależniliśmy się od świata zewnętrznego. Zrobiliśmy sobie największe hujstwo z możliwych - pozaczepialiśmy sznurku o rzeczy, na które nie mamy żadnego wpływu! Takiego czegoś nie robi się nawet największemu wrogowi. Powiedzieliśmy światu, żeby decydował o tym jak mamy się czuć! To trochę jak rosyjska ruletka – tylko w tym wypadku dostawaliśmy kulką znacznie częściej niż raz, a bolało tak samo.
Nasz umysł długo robił nas w konia. Nie dlatego, że miał złe intencję, ale dlatego, że on po prostu nie ma kompetencji, by sam o siebie zadbać. To my wiemy, czego chcemy, nie nasz umysł, który jest tylko narzędziem. Niestety nikt nam tego nie powiedział, nie dał nam instrukcji obsługi i nie pokazał jak się z nim obchodzić. A my oddaliśmy stery i zrobił się spory bałagan.
Teraz musimy posprzątać, narzędzia już mamy (NLP), trzeba tylko wziąć je w swoje ręce i rozprawić się z tą stertą śmieci. Pod nimi kryje się nagroda, ta, do której wszyscy dążymy - WOLNOŚĆ. Ona niszczy wszystkie bariery, daje wybór i możliwość bycia prawdziwym sobą.
Porządki zacznijmy od ustalenia nowych zasad, tamte nie były nasze. Szczególnie warto przyłożyć się do tej jednej, najważniejszej:
CO MUSI SIĘ STAĆ, ABY MÓGŁ POCZUĆ SIĘ SZCZĘŚLIWY?
Można tu wstawić wiele warunków, ale ja, nie wiem jak Wy, zostawię to miejsce puste.
A ja, Marcine, mam jednak jeden warunek. Jak się budzę to ziemia ma być pode mną. A opcjonalnie niebo ma być nade mną. Dość sporo wymagam, ale jak narazie każdego dnia z tym warunkiem jestem szczęśliwy
Rafał
Zglaszam sprzeciw.
Biochemiczno-psychologiczny.
Jak ktos ma jakas magiczna technike po ktorej 3-4 miesiace PERMANENTNEGO, NIEUSTAJACEGO NAWET NA CHWILE szczescia nam sie nie zhabituuja, nie zjada receptorow opioidowych i nie zabija motywacji to ja chetnie poslucham.
Marchewka jest fajna, ale dawanie jej za wszystko, zawsze, wszedzie... jedzie po mozgu. Serio.
Prosze o post kogos kto takie permanentne, niezmienne niczym innym szczescie utrzymywal dluzej.
Zglaszam sprzeciw.
Oddalam
Jak ktos ma jakas magiczna technike po ktorej 3-4 miesiace PERMANENTNEGO, NIEUSTAJACEGO NAWET NA CHWILE szczescia nam sie nie zhabituuja, nie zjada receptorow opioidowych i nie zabija motywacji to ja chetnie poslucham.
Nie zrozumiałeś o czym piszę. Nie pisze tu o szczęściu jako emocji, ale jako wartości, którą zresztą ludzie uważają za najważniejszą. To szczęście się nie habituuje, to coś więcej niż tylko warunkowa reakcja organizmu na jakiś bodziec (nie wywołasz sobie go w żaden sztuczny sposób np. kotwicą). To szczęście jest bezwarunkowe, dlatego też nie dadzą Ci go pieniądze, dupy, czy cokolwiek materialnego. Jeśli myślisz inaczej sam sobie robisz kuku.
A i właśnie - interpretacja zależy od przyjętej definicji, czy ktoś uzna szczęście za zestaw dobrych emocji tylko, czy może za coś zupełnie innego.
Ja nie wyobrażam sobie szczęśliwego życia, w którym nie mógłbym się czasem wkurzyć lub zasmucić. To byłaby permanentna radość, ale na pewno nie szczęście.
W tym roku miałem 1,5 (słownie półtora) dnia kiedy miałem zły humor. Reszta była bajeczna.
Trwa to od ponad pół roku, więc Kubo mam taką technikę, choć nie wiem jak długo będzie działać :).
Oczywiście nie zdradzę jej, bo dzięki takiej umiejętności należę do niecałego promila polaków, osiągających taki stan. Egoizm zwycięża :D;).
Tak całkowicie poważnie, to nie zdradzę jej z innego powodu. Otóż w życiu ważne są różne emocje - potrzebujemy tych złych, a ja przez ostatnie pół roku popadam w skrajność, więc jest to trochę niebezpieczne :).
To tak jakby dać do obrony bazooke pięciolatkowi:)
Ok;] Jesli szczescie liczymy jako cos wiecej niz bioelektrochemiczna permanetna radosc wycofuje sprzeciw;]
Tak sie da jak najbardziej:P
Jak najbardziej, można utrzymywać stan ciągłej radości(oczywiście można go przerwać w dowolnej chwili, tym jest wolna wola). Jednak gdy człowiek się rozwija i pracuje z podświadomością na tematy, które wymagają radykalnych zmian, wtedy stare wzorce sie bronią i wychodzą na wierzch psując dobry nastrój. To tak jak by wlać do szklanki trochę oleju a następnie wlać tam czystą wodę. Olej wypłynie na samą górę i podobnie działa proces oczyszczania podświadomości. Choć oczywiście nie zawsze musi być drastycznie ;)